Jak się okazuje, recykling dotyczyć może nie tylko odzyskiwania surowców z produktów odpadowych i wykorzystywania ich do produkcji nowych towarów.
Odzyskiwać i przetwarzać można także słowa, o czym przekonali się uczniowie klas szóstych pracujący twórczo nad wierszami Wisławy Szymborskiej. Na czym polega poetycki recykling? Instrukcja jest prosta:

  1. Weź dowolny tekst (my pracowaliśmy z wierszami noblistki).
  2. Przeczytaj go uważnie, nawet kilka razy.
  3. Włącz wyobraźnię, bo tylko granice Twojej wyobraźni mogą Cię tutaj ograniczać!
  4. Wybierz słowa i ułóż z nich nowe treści, pamiętając, by tworzyły logiczną całość.
  5. Baw się dobrze, odkrywając w sobie poetyckie moce!

O tym, jakie perełki mogą powstać z takiej literackiej zabawy, możecie się przekonać, czytając wiersze Waszych koleżanek i kolegów.
Przeczytajcie najpierw wiersze Wisławy Szymborskiej, a potem przyjrzyjcie się temu, jakie nowe treści, znaczenia wydobyli z tych tekstów szóstoklasiści, którzy twórczo jej przetwarzali.

Marlena Borowska

Tekst 1

Życie na poczekaniu

Życie na poczekaniu.
Przedstawienie bez próby.
Ciało bez przymiarki.
Głowa bez namysłu.

Nie znam roli, którą gram.
Wiem tylko, że jest moja, niewymienna.

O czym jest sztuka,
zgadywać muszę wprost na scenie.

Kiepsko przygotowana do zaszczytu życia,
narzucone mi tempo akcji znoszę z trudem.
Improwizuję, choć brzydzę się improwizacją.
Potykam się co krok o nieznajomość rzeczy.
Mój sposób bycia zatrąca zaściankiem.
Moje instynkty to amatorszczyzna.
Trema, tłumacząc mnie, tym bardziej upokarza.
Okoliczności łagodzące odczuwam jako okrutne.

Nie do cofnięcia słowa i odruchy,
nie doliczone gwiazdy,
charakter jak płaszcz w biegu dopinany –
oto żałosne skutki tej nagłości.

Gdyby choć jedną środę przećwiczyć zawczasu,
albo choć jeden czwartek raz jeszcze powtórzyć!
A tu już piątek nadchodzi z nie znanym mi scenariuszem.
Czy to w porządku – pytam
(z chrypką w głosie,
bo nawet mi nie dano odchrząknąć za kulisami).
Złudna jest myśl, że to tylko pobieżny egzamin
składany w prowizorycznym pomieszczeniu. Nie.
Stoję wśród dekoracji i widzę, jak są solidne.
Uderza mnie precyzja wszelkich rekwizytów.
Aparatura obrotowa działa od długiej już chwili.
Pozapalane zostały najdalsze nawet mgławice.
Och, nie mam wątpliwości, że to premiera.
I cokolwiek uczynię,
zamieni się na zawsze w to, co uczyniłam.

Tekst 2

Może być bez tytułu

Do­szło do tego, że sie­dzę pod drze­wem,
na brze­gu rze­ki,
w sło­necz­ny po­ra­nek.
Jest to zda­rze­nie bła­he
i do hi­sto­rii nie wej­dzie.
To nie bi­twy i pak­ty,
któ­rych mo­ty­wy się bada,
ani god­ne pa­mię­ci za­bój­stwa ty­ra­nów.

A jed­nak sie­dzę nad rze­ką, to fakt.
I sko­ro tu­taj je­stem,
mu­sia­łam skądś przyjść,
a przed­tem
w wie­lu jesz­cze miej­scach się po­dzie­wać,
cał­kiem tak samo jak zdo­byw­cy kra­in,
nim wstą­pi­li na po­kład.

Ma buj­ną prze­szłość chwi­la na­wet ulot­na,
swój pią­tek przed so­bo­tą,
swój przed czerw­cem maj.
Ma swo­je ho­ry­zon­ty rów­nie rze­czy­wi­ste
jak w lor­net­ce do­wód­ców.

To drze­wo to to­po­la za­ko­rze­nio­na od lat.
Rze­ka to Raba nie od dziś pły­ną­ca.
Ścież­ka nie od przed­wczo­raj
wy­dep­ta­na w krza­kach.
Wiatr, żeby roz­wiać chmu­ry,
mu­siał je wcze­śniej tu przy­wiać.

I choć w po­bli­żu nic się wiel­kie­go nie dzie­je,
świat nie jest przez to uboż­szy w szcze­gó­ły,
go­rzej uza­sad­nio­ny, sła­biej okre­ślo­ny,
niż kie­dy za­gar­nia­ły go wę­drów­ki lu­dów.

Nie tyl­ko taj­nym spi­skom to­wa­rzy­szy ci­sza.
Nie tyl­ko ko­ro­na­cjom or­szak przy­czyn.
Po­tra­fią być okrą­głe nie tyl­ko rocz­ni­ce po­wstań,
ale i ob­cho­dzo­ne ka­my­ki na brze­gu.

Za­wi­ły jest i gę­sty haft oko­licz­no­ści.
Ścieg mrów­ki w tra­wie.
Tra­wa wszy­ta w zie­mię.
De­seń fali, przez któ­rą prze­wle­ka się pa­tyk.

Tak się zło­ży­ło, że je­stem i pa­trzę.
Nade mną bia­ły mo­tyl trze­po­ce w po­wie­trzu
skrzy­deł­ka­mi, co tyl­ko do nie­go na­le­żą
i prze­la­tu­je mi przez ręce cień,
nie inny, nie czyj­kol­wiek, tyl­ko jego wła­sny.

Na taki wi­dok za­wsze opusz­cza mnie pew­ność,
że to co waż­ne
waż­niej­sze jest od nie­waż­ne­go.